„Stal” – piłka nożna lata 60. (3/4)


Do sezonu 1965/66 zespół przygotowywał się na własnych obiektach, a w drugiej połowie lipca przebywał na obozie w Giżycku. Po sezonie odszedł Ekner. Trener włączył do kadry młodych wychowanków oraz Wilczyńskiego z zespołu A klasowego. W okresie przygotowawczym zawodnicy „Stali” uzyskali kilka cennych wyników, świadczących o dużych możliwościach drużyny. Pierwsze mecze rundy jesiennej potwierdziły dobrą dyspozycję. Był to bardzo ważny sezon. Po awansie „Motoru” do II ligi władze i kibice „Stali” oczekiwali zdobycia mistrzostwa ligi okręgowej. Odpadł bowiem trudny przeciwnik, jakiego niełatwo było pokonać sportowo z powodu przychylności sędziów dla lublinian. Po sezonie 1965/66 miała nastąpić reorganizacja rozgrywek. Drużyna wygrywająca ligę okręgową miała walczyć o awans do II ligi, a drużyny zajmujące czołowe miejsca zdobywały prawo gry w nowej III lidze. O trzy miejsca w III lidze, przeznaczone dla zespołów z Lubelszczyzny, walczyły: „Stal” Kraśnik, „Avia” Świdnik, „Stal” Poniatowa, „Technik” Zamość, „Hetman” Zamość, „Tomasovia” Tomaszów Lubelski, „Łada” Biłgoraj, „Wisła” Puławy, „Ruch” Izbica oraz rezerwy „Motoru” Lublin.

O wygranie ligi było trudno, gdyż OZPN zdyskwalifikował, do 4 kwietnia 1966 r., króla strzelców poprzednich rozgrywek, Stanisława Pawłowskiego. Miało to związek z targami o zawodnika pomiędzy „Stalą” a II-ligowym „Motorem”, który chciał mieć w swoich szeregach napastnika z Kraśnika Fabrycznego. Odwołanie od decyzji władz sportowych okazało się skuteczne, napastnik mógł przystąpić do gry w „Stali”, ale zawirowania wokół gracza nie pozostały bez wpływu na jego formę. Tym bardziej, że obok Pawłowskiego nie było Andrzeja Drabika, którego poważna kontuzja wyłączyła z gry na wiele miesięcy. Obaj napastnicy stanowili świetnie rozumiejący się duet. Dla wypełnienia luki „Stal” pozyskała nowych graczy, m.in. Jerzego Szycha (były zawodnik „Lublinianki”), którego forma okazała się jednak bardzo zmienna. Innym sprowadzonym graczem, też nie spełniającym oczekiwań, był Gujda z „Orła” Przeworsk. Kolejna nowa twarz, to napastnik Jan Surowiec, wychowanek „Pafawagu” Wrocław. Cennym nabytkiem okazał się zaś bramkarz Leopold Madeja, wychowanek „Stali” Mielec. Więcej szans pokazania się na murawie otrzymywał w sezonie wychowanek, środkowy obrońca, Stanisław Piątek.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie img_0016-1.jpg
Od lewej: Moritz, Piątek i Jaworski
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie image_0001.jpg
Trening, od lewej w parze ćwiczą Stanisław Piątek i Adam Dymek
„Życie KFWM”
„Życie KFWM”

Waga sezonu przekładała się na frekwencję podczas meczów, atmosferę na trybunach, a także na poziom sędziowania. Oto fragment relacji ze spotkania „Stali” z „Wisłą”, rozegranego 5 września na boisku w Puławach, zakończonego remisem 0:0: „Złośliwi twierdzili, że sędzia „pogwizdywał sobie za wszystkie czasy”. Akcje obu drużyn przerywane były w najbardziej nieodpowiednich momentach doprowadzając aktorów tego spotkania do przysłowiowej „szewskiej pasji”. Szczytem wszystkiego była jego decyzja po sfaulowaniu Jaworskiego na polu bramkowym. W pierwszej wersji miał być rzut karny. W drugiej usunięcie zawodnika z boiska. Skończyło się na rzucie rożnym, bo tak chcieli zawodnicy Wisły, a Filipiak usunięty z boiska powrócił nań z powrotem na co sędzia w ogóle nie zareagował”. Po meczu kraśnicki klub złożył zażalenie na sędziego. Wynik zweryfikowano na korzyść „Stali”, arbiter zaś otrzymał dwuletnią dyskwalifikację. W kolejnym spotkaniu stalowcy przed własną publicznością pokonali najsilniejszego rywala „Avię” (2:0), po bramkach Pawłowskiego i Szycha. Mecz w Kraśniku Fabrycznym oglądało 5 tysięcy osób, w tym wielu ze Świdnika, którzy przybyli 10 autokarami.

W tle bardzo ważnego sezonu piłkarskiego znalazł się sparing, jaki 22 września 1965 roku rozegrany został na stadionie w Kraśniku Fabrycznym. Tego dnia na mecz ze „Stalą” przyjechała młodzieżowa kadra Polski, przygotowująca się w Lublinie do meczu z Turcją. O wyborze sparingpartnera zadecydowało to, że kraśniczanie znani byli z gry fair, więc reprezentantom nie groziły kontuzje, a na dodatek płyta boiska „Stali” była uważana za jedną z najlepszych w kraju. Potwierdzili to w rozmowach z lokalnymi działaczami, przybyli na mecz przedstawiciele PZPN oraz trenerzy kadry. Wynik 8:4 (3:1) dla młodzieżówki, sugerowałby miażdżącą przewagę gości, co jest nie do końca prawdą, gdyż stalowcy grali po dżentelmeńsku, dbając o zdrowie wyjątkowych gości. Jak zauważyła gazeta fabryczna: „Stalowcy zagrali bardzo delikatnie, unikając ostrzejszych starć przy piłce. Z przyjemnością oglądaliśmy piękną grę kadrowiczów. (…) Porównując umiejętności obydwu drużyn, widać było wielką różnicę. Przynajmniej dwóch klas. Tak w istocie było, gdyż kadrowicze to zawodnicy drużyn I-ligowych”.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 1j65.jpg
„Życie KFWM”
22 września 1965 r.
22 września 1965 r.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 2j65.jpg
„Życie KFWM”
„Życie KFWM”
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 4j65.jpg
„Życie KFWM”

Potem przyszły słabsze mecze i „Stal” po rundzie jesiennej zajmowała IV miejsce. Trener Franciszek Kowolik rozpoczął przygotowania do rundy rewanżowej 7 stycznia. Szeregów „Stali” nie opuścił żaden z graczy. Od 1 lutego miała natomiast miejsce zmiana na stanowisku trenera, którym został Edward Drabiński, pracujący ostatnio z „Rakowem” Częstochowa, a wcześniej „Polonią” Bytom, ŁKS-em Łódź, „Polonią” Warszawa, „Legią” Warszawa i in.. Nowy szkoleniowiec zmienił oblicze zespołu, który po wznowieniu rozgrywek zaczął piąć się w tabeli. W pierwszym meczu rundy wiosennej, 27 marca „Stal” pokonała 5:1 „Ładę” Biłgoraj. Do zespołu powrócił kontuzjowany Drabik, wysoką formę odzyskał Moritz. Nic nie stracił na wartości filar napadu, Stanisław Pawłowski.Trzon „Stali” tworzyli w tym czasie: Madeja (w bramce) oraz Dymek. Paszkowski, Piątek, Wolicki (obrona); Łysanowicz i Surowiec (pomoc); Drabik, Moritz, Pawłowski, Adamski, Dworzecki (atak), a ponadto: Balon, Kaniewski, Miśkowski (bramka). Po efektownym zwycięstwach 4:0 na „Lublinianką” i 7:0 nad „Ruchem” Izbica stalowców dzieliły tylko 2 punkty do lidera, „Avii”. W trakcie rundy wiosennej doszło do kolejnego zawirowania na stanowisku trenerskim. Prowadzący zespół E. Drabiński dostał propozycję pracy w „Gwardii” Warszawa, którą dzielił z tą w Kraśniku Fabryczny, dojeżdżając na Lubelszczyznę trzy razy w tygodniu. Pod jego nieobecność zespołem opiekował się Stanisław Zięba.

„Życie KFWM” luty 1966

W plebiscycie na najlepszych sportowców Kraśnika Fabrycznego, rozstrzygniętym pod koniec 1965 roku, wygrał piłkarz „Stali” Andrzej Drabik. Najpopularniejszym działaczem sportowym był natomiast prezes klubu, Eugeniusz Jach. W dziesiątce najlepszych sportowców znaleźli się ponadto: Sylwester Dydliński, Berthold Moritz i Ryszard Łysanowicz.

Rywalizacja o miejsca w czołówce trwała do końca sezonu, pomiędzy „Avią”, „Hetmanem” i drużyną z Kraśnika Fabrycznego. W meczu „na szczycie”, „Stal” przegrała na wiosnę w Świdniku 1:0 (0:0), po bramce strzelonej głową przez Josypowa z podania Oryszki. Po tym meczu stalowcy spadli na czwartą, nie premiowaną awansem do ligi centralnej, pozycję. Miły prezent, w piętnastej kolejce, sprawili naszej drużynie piłkarze z Poniatowej, którzy pokonali przed własną publicznością „Hetmana”. Kraśniczanie poradzili sobie zaś z puławską „Wisłą” i dzięki temu znów zajmowali drugą, premiowaną pozycję, tuż za „Avią”.

O wszystkim miała zadecydować ostatnia kolejka. „Avia” grała na trudnym boisku w Poniatowej. Mecz wygrała 3:1 i z dorobkiem 38 punktów zapewniła sobie prawo gry o II ligę. Na stadionie w Zamościu zmierzyły się natomiast zespoły zajmujące drugą i trzecią pozycję, kraśnicka „Stal” i lokalny „Hetman”. Dzieliła je różnica zaledwie jednego punktu. Gościom wystarczył remis. Wiadomo było już, że z II ligi spadnie „Motor”, a więc jedynie wicelider ligi okręgowej – w przypadku kiedy „Avia” nie awansuje do II ligi – będzie miał możliwość gry w III lidze centralnej.

Od lewej: Łysanowicz, Madeja. Moritz, Piątek, Paszkowski, Adamski, Jaworski,
Pawłowski, Drabik, Dymek, Dworzecki

Zawodnicy „Hetmana” przystąpili do gry z mocnym postanowieniem wygrania i wywalczenia historycznego awansu. Z tą samą wiarą przybyło na stadion przy ulicy Królowej Jadwigi kilka tysięcy kibiców. Zamojski klub miał wówczas doskonały skład, z legendarnym napastnikiem Lubelszczyzny, Janem Jandą, u boku którego grał równie bramkostrzelny Andrzej Peresada.

W niedzielę 29 maja 1966 roku niebo nad Zamościem było pochmurne. Przed południem lało i nic nie zapowiadało, że pogoda się poprawi. Przed samym meczem deszcz jednak ustał, lecz zrobiło się duszno. Chwilami wiał porywisty wiatr. Mecz w Zamościu, ze względu na jego wagę, od początku toczył się w nerwowej atmosferze. Pierwsi, w 51 minucie, zdobyli bramkę gospodarze. Wyrównał w 75 Pawłowski.

Oto relacja z dalszej części, zamieszczona w „Kurierze Lubelskim”: „W 82 minucie gospodarze przeprowadzili kolejny atak. Obrona Stali broniąc się wybiła piłkę na korner. Jeden z zawodników Hetmana wybił ją z rogu. Piłkę otrzymał Pycka i strzelił głową. Bramkarz Madeja odbił piłkę. W tym momencie otrzymał ją Karol, który prawdopodobnie przy strzale pomógł sobie ręką. Piłka znalazła się w siatce. Sędzia główny pan P. Bilewicz z Lublina bramki nie uznał i grę wznowił rzutem wolnym przeciwko Hetmanowi. Niezadowoleni piłkarze Hetmana zaczęli interweniować. Wmieszali się do tego zawodnicy Stali i rozpoczęła się gorąca dyskusja. Jeden z zawodników Hetmana złapał piłkę i położył ją na środku boiska. Sędzia nie zgodził się jednak na rozpoczęcie gry. W tym okresie na boisko wkroczyła grupa kibiców, która chciała pomóc piłkarzom. Sędzia poprosił, aby w ciągu 5 minut usunięto kibiców. Jednak bez skutku. Po tym okresie odgwizdał koniec meczu przy stanie 1:1. Sędziowie schodząc z boiska pod ochroną kilku porządkowych i funkcjonariuszy MO zostali obrzuceni kamieniami i cegłami. Niezadowoleni kibice zaczęli obrzucać teraz autokar zawodników Stali. Kilka szyb zostało wybitych. Jaki będzie epilog tego meczu, wyjaśni za kilka dni Wydział Gier i Dyscypliny OZPN”

Autokar z wybitą tylną szybą, którym wrócili z Zamościa piłkarze „Stali”
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie hetman.jpg

Czytaj również PIŁKARSKI POKER z udziałem kraśnickiej „Stali”?

Wynik meczu został zweryfikowany na 3:0 (vo) i awans do III ligi centralnej wywalczyli piłkarze „Stali”. W drużynie grali: Leonard Madeja (bramkarz, wychowanek „Stali” Mielec, w Kraśniku od 1965 r.); Adam Dymek (prawy obrońca, wychowanek „Stali” Kraśnik, w I drużynie od 1965 r.); Stanisław Piątek (środkowy obrońca, wychowanek „Stali”, w I drużynie od 1965 r.); Sylwester Dydliński (środkowy obrońca, wychowanek „Cracovii”, w „Stali” od 1960 r.); Jerzy Paszkowski (lewy obrońca, wychowanek „Stali”, w I drużynie od 1964 r.); Edward Balon (pomocnik, wychowanek „Piasta” Gliwice, w „Stali” od 1964 r.); Ryszard Łysanowicz (drugi stoper, wychowanek „Polonii” Warszawa, w „Stali” od 1960 r.); Ginter Adamski (pomocnik, wychowanek „Piasta” Gliwice, w „Stali” od 1964 r.); Bronisław Wolicki (obrońca, wychowanek „Zenitu” Nisko, w „Stali” od 1961 r.); Jerzy Szych (różne pozycje, wychowanek „Lublinianki”, w „Stali” od 1965 r.); Franciszek Jaworski (napastnik, wychowanek „Unii” Hrubieszów, w „Stali” od 1963 r.); Ryszard Dworzecki (pomocnik, wychowanek „Stali”); Stanisław Pawłowski (napastnik, wychowanek „Proszowianki”, w „Stali” od 1960 r.); Berthold Moritz (napastnik, wychowanek „Bobrek” Bytom, w „Stali” od 1961 r.); Andrzej Drabik (napastnik, wychowanek „Czarnych” Jasło, w „Stali” od 1963 r.) i Jan Surowiec (napastnik, wychowanek „Pafawagu” Wrocław, w „Stali” od 1965 r.).

„Życie KFWM”

Po zakończeniu rozgrywek klub rozpoczął poszukiwania szkoleniowca oraz starania o wcześniejsze wyjście Mariana Kozerskiego z wojska.

„Stal” w białych koszulkach, od lewej: Stanisław Zięba, Eugeniusz Jach, Stanisław Pawłowski, bramkarz, o.n., Ryszard Łysanowicz
Od lewej Stanisław Zięba, NN, Koper, Rostek, Dydliński, Łysanowicz, Paszkowski, Dymek,NN,
klęczą od lewej: Balon, Dworzecki, Pawłowski, Moritz, Drabik, Adamski
„Życie KFWM”
„Życie KFWM”

Tak swoje początki w drużynie wspominał Stanisław Piątek, pierwszy gracz „Stali” z dyplomem ukończenia wyższych studiów: „Ze Stalą związałem się, początkowo na krótko, w roku 1959. Uczestniczyłem w turnieju „dzikich drużyn” odbywającym się na „Saharze”, jak nazywaliśmy boisku przy Szkole Podstawowej nr 1. Byłem chłopakiem sprawnym, wybieganym, o dobrej wytrzymałości i już pewnych umiejętnościach. Zostałem zauważony przez obserwujących mecze działaczy klubu i zaproszony na trening. Uczyłem się wówczas w klasie maturalnej, chodziłem do Liceum Ogólnokształcącego, przede mną była więc decyzja co dalej? Kochałem sport, gra w piłkę bardzo mi odpowiadała, ale wpływ na decyzję o tym, co po maturze miał też ojciec, który chciał żebym kontynuował naukę. Rozpocząłem studia na UMCS, na Wydziale Historii. Lubiłem tę dziedzinę. Wiedziałem też, że nie będą to studia ciężkie i pozwolą mi na łączenie ich z przyjemnościami, za jakie uważałem aktywność sportową. W trakcie spartakiady uczelnianej osiągnąłem doskonały wynik na 400 metrów, wyprzedziłem przeciwników o jakieś 50 metrów. Zostałem zauważony przez trenerów, zaproponowano mi uprawianie lekkoatletyki. Zrezygnowałem, ponieważ wolałem uprawiać siatkówkę w drużynie uczelnianej. Nie było bowiem drużyny piłkarskiej odbywającej stałe treningi. Siatkówka dała mi wiele, poprawiła skoczność i koordynację. Na początku studiów, zespół w jakim grałem zdobył w mistrzostwach Polski uniwersytetów V miejsce, w kolejnej edycji zdobyliśmy brązowy medal, a na koniec studiów zostałem mistrzem kraju. Grałem w podstawowej szóstce, byłem rozgrywającym, co świadczy o moich umiejętnościach. Na studiach grałem także w III lidze tenisa stołowego, w tej samej drużynie grał Leszek Pasieczny (znany kraśnicki adwokat, współtwórca potęgi „Tęczy” Kraśnik w tenisa stołowego – od autora).

Od lewej: Dworzecki, Dymek,Baluch,Drabik,Pawłowski, Adamski,Paszkowski,Moritz,nn, Madeja,łysanowicz.

Podobała mi się postawa działaczy Stali. Pomimo mojego wyjazdu do Lublina utrzymywali ze mną kontakt. Jeśli Stal I b grała w pobliżu Lublina byłem o tym powiadamiany i gdy miałem taką możliwość dojeżdżałem na mecz. Wystawiano mnie, wiedząc o braku treningów piłkarskich. Decydowała o tym dobra sprawność ogólna. Nie zawiodłem oczekiwań, w meczach wypadałem dobrze. W drugim zespole grało kilku młodszych zawodników, ale też weteranów, takich jak Janusz Walczak, Jerzy Pulikowski, czasami na boisko wybiegał trener, Zbigniew Leśniewski. Wiele można było jeszcze się od nich nauczyć. Muszę tu dużo ciepłych słów powiedzieć o działaczach Stali, byli to ludzie bardzo zaangażowani i pomocni.

W roku 1965, po ukończeniu studiów, powróciłem do Kraśnika Fabrycznego. Zacząłem treningi w Stali i grę w drugiej drużynie, trenowanej przez Leśniewskiego. Zaopiekowano się mną, klub załatwił mi zatrudnienie w KFWM, pracowałem w dziale szkoleń. Jako historyk prowadziłem zajęcia z historii, na organizowanych przez fabrykę kursach mistrzowskich. Nie była to praca absorbująca, mogłem ją łączyć z treningami i grą w lidze okręgowej. Piłkarze byli w pewnym względzie uprzywilejowani w KFWM, ja jednak nie chciałem tego zbytnio wykorzystywać. Okazja do gry w pierwszej drużynie nadarzyła się dość szybko. Kontuzję odniósł stoper, Sylwek Dydliński. Postanowiono w zastępstwie wystawić mnie. Wypadłem dobrze. Na tyle dobrze, że na stałe zadomowiłem się w podstawowej jedenastce pierwszego zespołu. Po powrocie Dydlińskiego graliśmy na środku razem, trener przeprowadził przesunięcia w zespole. Tak zaczęła się moja piękna przygoda sportowa”.

Zabrakło 1 punktu

W sezonie 1966/67 zespół „Stali” znalazł się w bardzo silnej III lidze centralnej, której zwycięzca bezpośrednio miał awansować do II ligi. Stalowcy rywalizowali o to z: „Motorem” Lublin, „Okęciem” W-wa, „Warszawianką”, „Włókniarzem” Białystok, „Zniczem” Pruszków, „Włókniarzem” Łódź, „Czarnymi” Radomsko, „Gwardią” Olsztyn, „Legią” I b W-wa, „Avią” Świdnik, „Polonią” Warszawa, ŁKS-em Łomża, „Włókniarzem” Pabianice, ŁKS-em I b Łódź i „Jurandem” Bemowo. – Najsilniej w pamięci zapadł mi sezon 1966/67, w III lidze centralnej. Liga powstała w wyniku reorganizacji rozgrywek, znalazły się w niej bardzo silne zespoły. Jako przykład podam Legię I b, której połowa drużyny miała za sobą występy w reprezentacji Polski lub I lidze. Kto miał spadek formy i nie grał regularnie w pierwszej drużynie ten dostawał szansę odbudowania się w lidze centralnej – wspominał obrońca, Stanisław Piątek.

„Życie KFWM” sierpień 1966 r.

Na początku sezonu zespół zasilił były obrońca „Lublinianki”, Jacek Rudak oraz inny gracz, równie znany na Lubelszczyźnie, m.in. z gry w „Avii”, Tadeusz Josypow. Ponadto problemy zdrowotne miał już za sobą Andrzej Drabik. Obok nich trzon zespołu tworzyli: Madeja, Łysanowicz, Wolicki, Piątek, Dymek, Balon, Trześniewski, Adamski, Jaworski, Pawłowski, Dworzecki, Paszkowski, Golda, Mazurek oraz Błaszkiewicz, który powrócił do Kraśnika, ale przegrywał rywalizację z Madeją i rozegrał na jesieni tylko jeden mecz. Dużą radość sprawiło kibicom to, że na początku rundy jesiennej powrócił, po odbyciu służby wojskowej, Marian Kozerski, który jesienią 6-krotnie wybiegł na boisko.

  • Jacek Rudak karierę rozpoczynał w Katowicach. W 1958 roku został członkiem kadry narodowej juniorów, zagrał w niej kilka spotkań, między innymi z Francją, Jugosławią i Bułgarią. Jego partnerem był w niej m.in. Erwin Wilczek, słynny pomocnik Górnika Zabrze. Wychowanek „Kolejarza” Katowice na krótko trafił do „Ruchu” Chorzów. Na grę w „Lubliniance” i odsłużenie w niej służby wojskowej namówili go w roku 1959 działacze z Lublina. Jacek Rudak szybko został czołowym zawodnikiem Lublina, wiele lepszych klubów zapragnęło mieć go u siebie. Tak silnie zżył z „kozim grodem”, że nie myślał jednak go opuszczać. Znakomicie rozumiał się z piłkarzami „Lublinianki”, a później „Motoru” Lublin. Z „Lublinianką” dwukrotnie awansował do II ligi ( 1960, 1963). Przez cały czas trwania kariery grał w reprezentacji Lublina i województwa. Występował w meczu gwiazd Lublina, które odniosły sensacyjne zwycięstwo nad wicemistrzem Bułgarii „Lewskim” Sofia 2:1. Prasa wyróżniła kilku graczy, w tym J. Rudaka. Piłkarz latem 1967 roku grał w pamiętnym meczu „Stali” z reprezentacją olimpijską. Z Kraśnika wyjechał do Lublina, gdzie grał w II ligowym „Motorze”.
  • Tadeusz Josypow w lat 60-tych należał do najlepszych skrzydłowych na Lubelszczyźnie. Błyszczał w napadzie „Avii” Świdnik, kiedy ta w 1962 roku rozprawiła się w meczach Pucharu Polski z drugoligowymi: Olimpią Poznań 2:0 (bramki Josypow i Bondarenko), oraz Piastem Gliwice 2:0 (Rybicki i Pawlikowski), a odpadła po meczu z pierwszoligowym ŁKS-em (0:1). Jesienią 1964/65 grał w I ligowej „Stali” Rzeszów, w której zaliczył 5 występów.
Pomyłka redakcyjna, powinno być Stanisław Piątek

Sezon rozpoczął mecz rozegrany 14 sierpnia w Kraśniku Fabrycznym, z byłym II ligowym „Motorem”. Wygrali goście, 2:3. Słabszy występ można wyjaśnić brakiem trenera, którego poszukiwania zakończyły się dopiero 21 sierpnia. Został nim były zawodnik „Wisły” Kraków i reprezentant Polski, trener II klasy, prowadzący ostatnio „Raków” Częstochowa, Henryk Bobula.  

Swoje duże możliwości pokazała „Stal” pokonując jesienią renomowaną „Polonię” Warszawa, aż 3:0. Pierwsza połowa nie zapowiadała tak wyraźnego zwycięstwa. Inicjatywę mieli bowiem goście, którzy raz po raz stwarzali groźne sytuacje pod bramką Madei. Mogli nawet zdobyć bramkę. Także po przerwie warszawianie zaprzepaścili idealną sytuację, gdy piłka po odbiciu się od bramkarza Madei trafiła do nadbiegającego Łukasiewicza, który z 2 metrów nie potrafił umieścić jej w siatce. Po dwóch minutach było już 1:0, ale dla „Stali”. Kozerski wykorzystał błąd obrońcy i z 8 metrów strzelił nie do obrony. Druga bramka padła po zagraniu piłki w pole karne gości, przez zdobywcę pierwszego gola, a Dworzecki trącił ją lekko głową, zmieniając lot, co zmyliło golkipera „Polonii”. Trzecią bramkę zdobył również Dworzecki, strzelając bardzo silnie z 23 metrów.

„KL” 208, 5.09.1966 r.
„Życie KFWM” październik 1966 r.
Od prawej: Łysanowicz, Madeja, Pawłowski, Rudak, Wolicki, Piątek, Drabik, Dworzecki., Trześniewski., Balon, Kozerski
„Życie KFWM” listopad 1966 r.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 3j66.jpg

Po pierwszej rudzie „Stal” zajmowała I miejsce w tabeli, mając fantastyczne statystyki: 25:5 zdobytych punktów oraz stosunek bramek 32:5. Obóz kondycyjno-treningowy, w przerwie zimowej, piłkarze wraz z trenerem Henrykiem Bobulą spędzali w Karpaczu. Władze klubu starały się zapewnić zawodnikom jak najlepsze warunki treningowe, wiedząc że będzie to trudny i wyczerpujący sezon, ze względu na odległości jakie przyjdzie pokonywać zawodnikom (z Kraśnika do Bemowa Piskiego było ponad 400 km). Bolesną stratą stało się odejście Bertholda Moritza (przeszedł do „Slavii” Ruda Śląska). Przybył natomiast Zdzisław Bieniek ze „Stali” Rzeszów. Zawodnik ten nie przebił się jednak do podstawowego składu. Inny ubytek w składzie to Jacek Rudak, który, jak pisało „Życie KFWM”: „…po zakończeniu rozgrywek „ulotnił się” z Kraśnika. Mówi się nieoficjalnie, że Rudak ma zasilić pabianickiego „Włókniarza””. Zawodnik ostatecznie grał na wiosnę.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 1j66.jpg
„Życie KFWM” listopad 1966 r.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 2j66.jpg
„Życie KFWM” listopad 1966 r.
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 4j66.jpg
„Życie KFWM” listopad 1966 r.

Jeszcze przed rundą wiosenną kibice z Kraśnika otrzymali miłą wiadomość. Utalentowany junior „Stali” Marian Kozerski został powołany do młodzieżowej kadry Polski, która rozegrała sparing z „Górnikiem” Zabrze, remisując 1:1. W komentarzu jaki ukazał się przed rundą rewanżową w „Kurierze Lubelskim” sekretarz klubu, Stanisław Ziębą, zasygnalizował rozpoczęcie rozmów władz lubelskich klubów występujących w III lidze: „(…) oraz ustalenia zasady wspólnego działania trzech lubelskich drużyn”. Rozmowy odbyły się, klubu z Lublina i Świdnika nie wspierały jedna „Stali”.

„Życie KFWM” marzec 1967 r.

2 kwietnia 1967 r. młodzieżowa reprezentacja Lubelszczyzny przygotowująca się do Centralnej Spartakiady Młodzieży, rozegrała mecz w Brześciu (ZSRR) z II ligowym Spartakiem. Trenerzy W. Bielak i J. Chrzanowski powołali na ten mecz trzech kraśniczan: Drabika, Kozerskiego i Dworzeckiego. Ta sama drużyna w sierpniu zmierzyła się w Lublinie z rep. armii Koreańskiej Rep. Ludowej, remisując 1:1. Bramkę dla Lubelszczyzny strzelił Drabik.

Tak oceniał Stanisław Piątek, filar obrony, grający na pozycji wysuniętego stopera, czołowych zawodników z tamtych lat: „W latach 60. mieliśmy w Stali świetnych graczy, przychodzili do nas z czołowych klubów, głównie województwa i z południa Polski. Mieli za sobą grę w II, a czasami I lidze. O wysokim poziomie ich gry świadczy również to, że po odejściu znów występowali jeden lub dwa poziomy rozgrywek wyżej. Stanisław Pawłowski mógł grać w każdym klubie I-ligowym. Miał różne propozycje, nie chciał jednak rozstać się z Kraśnikiem Fabrycznym. Dysponował świetną techniką, był twardy, nieustępliwy, obrońcy bali się kontaktu z nim. To był wojownik, czasami dość nerwowy. Przewidywał sytuacje na polu karnym, umiał je wykorzystać. Tak silny i precyzyjny strzał główką miało niewielu napastników w kraju. Mieliśmy świetnych napastników. Kibice na pewno wiedzą, jak potoczyła się kariera Mariana Kozerskiego, który już grając w Kraśniku miał na swoim koncie występy w młodzieżowej reprezentacji Polski. Nie przypadkowo wspaniały technik, sprytny, szybki, doskonały drybler, dysponował bardzo silnym strzałem. Do Kraśnika, jako juniora, z Proszowianki ściągnął go Pawłowski, który też stamtąd pochodził. Kolejny napastnik to Andrzej Drabik, znany jako „Maryna”, przyszedł z Jasła. Szybki jak wiatr, niewysoki, szczuplutki, ale przez to bardzo zwrotny. Słabe warunki fizyczne w niczym mu nie przeszkadzały, waleczny, obdarzony dobrym strzałem, a przy tym zawodnik lewonożny. Kto dobrze zna się na piłce, wie jaki to ogromny skarb. Drabik to była wymarzona „11” w zespole.

W środku pola operował świetny zawodnik Berthold Moritz, który odszedł w najważniejszym dla klubu sezonie 1966/67. Też miał na swoim koncie grę w młodzieżowej reprezentacji Polski. Pozostali byli nieco słabsi, choć też dobrzy gracze. Dobrą techniką dysponował Ginter Adamski, w sumie solidny gracz. O obronie trudno mi mówić, gdyż to moja formacja, na środku której rozegrałem setki meczów. Jednym z obrońców był Bronisław Wolicki, zawodnik szybki jak wiatr. Kolejny, Jacek Rudak, miał za sobą występy w reprezentacji Polski juniorów, przyszedł z „Lublinianki”. Doskonały zawodnik, szybki, wysoki, dobrze zbudowany. Obrońcy byli dyrygentami gry, z tyłu wszystko widzieliśmy najlepiej, stąd najczęściej z tej formacji typowano kogoś na kapitana drużyny. Bardzo długo był nim Ryszard Łysanowicz. Zawodnik świetnie wyszkolony, przyszedł do nas z Warszawy, z „Polonii”, klubu o bardzo bogatych tradycjach. Grał inteligentnie, gdy dotarła do niego piłka, lub sam ją wywalczył, wiedział co ma z nią zrobić. W jego decyzjach nie widziało się nerwowości, pośpiechu przy oddawaniu piłki i przypadku. No i oczywiście bramkarz, „Lolek” Madeja, który przyszedł z Mielca. Człowiek guma, zwinny, bardzo sprawny, obdarzony świetnym refleksem. Mniej grywał na przedpolu, ale w niczym nie obniżało to jego klasy. Podczas gry w Stali otrzymał powołanie do kadry seniorów.”

Emocje, jakie przeżywali kibice piłkarscy z Kraśnika i okolic, wiosną 1967 roku, nie miały sobie podobnych w historii klubu. – Kibice żywo interesowali się rywalizacją w lidze. W dniu rozgrywania meczów setki osób przychodziło pod dom kultury. Obok wejścia do kawiarni były gabloty przeznaczone wyłącznie dla Stali. Niewiele osób miało wówczas telefon, żeby móc dowiedzieć się o innych wynikach. Dla tych, którzy nie mogli doczekać się na poniedziałkowe wydanie „Sztandaru Ludu”, Stanisław Pawlak dzwonił wieczorem z sekretariatu klubu do miast gospodarzy i po otrzymaniu informacji wywieszał we wspomnianej gablocie wszystkie wyniki. Czekało na to olbrzymie grono kibiców – wspominał Stanisław Piątek.

ZDK, po prawej zdjęcia stronie widoczne są tablice, przy których w dniu rozgrywania meczów gromadziły się setki kibiców „Stali”

W meczu rozegranym awansem, „Stal” na początku rundy wiosennej podejmowała „Znicz” Pruszków. Gospodarze odnieśli zasłużone zwycięstwo. Grali szybciej i dokładniej. Częściej celnie strzelali. Mecz obserwowali piłkarze „Motoru”, którzy z tej okazji gościli w Kraśniku Fabrycznym. Mimo strzelenia bramki w pierwszej minucie przez Drabika, losy spotkania ważyły się dosyć długo. Wprawdzie już w 14 minucie podwyższył wynik Dworzecki, jednak śmiałe akcje gości nie upoważniały miejscowych kibiców do optymizmu. Tym bardziej, że w 59 minucie spotkania, po celnym strzale Popławskiego, było już tylko 2:1. Na szczęście, w kilka minut później Pawłowski wykorzystał rzut karny, czym w zasadzie przesądził losy meczu. Kolejne dwie bramki strzelone przez Dworzeckiego i Kozerskiego, były już tylko potwierdzeniem zdecydowanej przewagi „Stali”, która wykazała się lepszą kondycją i dobrą skutecznością. Tego dnia na boisko wybiegli: Madeja, Rudak, Piątek, Adamski, Łysanowicz, Balon, Kozerski, Dworzecki, Pawłowski, Trześniewski, Drabik.

„KL” 73, 28.03.67 r.
„Sztandar Ludu”
Kwiecień 1967 r.

Po wygranym spotkaniu ze „Zniczem”, kraśnicka „Stal” podejmowała 30 kwietnia 1967 r. „Motor” Lublin, który zajmował drugą pozycję w tabeli. Mecz oglądało aż 15 tysięcy kibiców. „Stal” wystąpiła w składzie: Madeja, Rudak, Piątek, Adamski, Łysanowicz (Jaworski), Balon, Kozerski, Dworzecki, Pawłowski, Trześniewski, Drabik. Taktyka przygotowana na ten mecz przez trenera Bobulę opierała się na wyłączeniu z gry Widery. Zadanie to powierzono Trześniowskiemu, który chodził po boisku za asem lublinian krok w krok. Nie udało się go jednak wyłączyć. W 28 minucie Widera otrzymał piłkę pod nogi, po odbiciu przez Madeję strzału Lacksteina i skierował ją do siatki. Pod koniec pierwszej połowy „Stal” strzeliła wyrównującego gola, ale z sobie tylko znanego powodu sędzia Jerzy Świstek z Przemyśla (w sezonach 1968-1979 prowadził mecze I ligi, był asystentem Alojzego Jarguza) nie uznał bramki. Arbiter dopatrzył się faulu Pawłowskiego na bramkarzu Motoru, Wężyku. W meczu padła jeszcze jedna bramka dla Motoru, strzelił ją w 87 min. Świerk z karnego. Po tym spotkaniu prowadzenie w lidze objął „Motor”, „Stal” spadła na drugie miejsce. Obie drużyny miały jednakową liczbę zdobytych punktów. Jeden mniej, trzeci w tabeli „Włókniarz” Pabianice, czwarta była „Avia”.  

„Sztandar Ludu”

W trakcie rundy układ na szczycie tabeli ulegał ciekawym zmianom. Po zwycięstwie lublinian nad „Zniczem” Pruszków i jednoczesnych potknięciach głównych rywali, na cztery kolejki przed końcem rozgrywek pozycję lidera objął „Motor”, mając tyle samo punktów co „Stal” i punkt przewagi nad „Włókniarzem” Pabianice. Kolejna zmiana układu w tabeli nastąpiła po niespodziewanej porażce „Motoru” z „Włókniarzem” Łódź 0:3. W 28. kolejce, rozegranej w 26 czerwca, doszło do meczu  „Stali” z „Włókniarzem” Pabianice, mającego rozstrzygnąć o awansie do II ligi. Prowadzącym na tym etapie rozgrywek stalowcom wystarczył remis, bowiem w ostatnich dwóch kolejkach mieli za przeciwników słabsze zespoły. Choć oczywiście mogło nie obyć się bez sensacji, jak na przykład w Bemowie Piskim, gdzie „Stal” uległa 3:0 już pewnemu spadkowiczowi z ligi. Przed meczem w Pabianicach władze klubu zorganizowały kilkudniowe zgrupowanie w Ostrowcu Świętokrzyskim. W rundzie jesiennej lepsza była „Stal”, wygrywając z „Włókniarzem” po bramce strzelonej w 89 minucie przez Łysanowicza. Na wiosnę, do 75 minuty kraśniczanie byli bliscy II ligi, jednak w tej minucie padła bramka dla gospodarzy, której tak naprawdę – jak wspominają „aktorzy” tamtego spektaklu – nie było. Mecz zakończył się sukcesem „Włókniarza” 1:0. Wokół tej niestrzelonej bramki toczyła się gorąca dyskusja na łamach prasy krajowej. Wyniku meczu jednak nie zweryfikowano. Drużyna z Pabianic objęła prowadzenie. W ostatnich dwóch kolejkach „Włókniarz” nie przegrał meczu i od nowego sezonu grał w II lidze.  

Ważny i ciekawy okres swojej kariery wspominał Stanisław Piątek: „Przed sezonem 1966/67 nie dawano nam większych szans. Wygrywaliśmy jednak mecz po meczu, strzelaliśmy dużo bramek, mało traciliśmy. Duże uznanie zdobyliśmy pokonując u siebie 3:0 samą „Polonię” Warszawa. Po pierwszej rundzie byliśmy na prowadzeniu. Pojawiła się ogromna szansa awansowania do II ligi. Nie było to zadanie łatwe. W lidze centralnej grały zespoły z czterech regionów kraju, w łonie których panowała solidarność. Przy czym najsilniejsze, w pierwszym sezonie ligi centralnej, okazały się okręgi łódzki i lubelski. W łódzkim wytypowano do awansu „Włókniarza” Pabianice i wszystko zostało temu podporządkowane. Zespoły z regionu wiedziały, jak mają zagrać z „Włókniarzem”. Tam nie było żadnej wpadki, że ktoś stawiał silny opór i dlatego drużyna z Pabianic straciła choć jeden punkt. Na Lubelszczyźnie było inaczej. W lidze centralnej grał „Motor”, spadkowicz z II ligi. Władzom sportowym województwa zależało na jego szybkim powrocie poziom wyżej i nie było ważne, że to my mamy na ten moment silniejszy zespół. Nie próbowano nam pomóc. Lublinowi wręcz było na rękę, żeby Kraśnik Fabryczny nie miał zbyt silnej drużyny i nie występował w II lidze. Mecze z „Motorem” i „Avią” zawsze należały do bardzo trudnych, a te w sezonie 1966/67 szczególnie. Choć przypomnę, to my po rundzie jesiennej byliśmy liderem rozgrywek (od autora – słowa S. Piątka mają potwierdzenie w faktach. Wiosną w meczu „na szczycie” pomiędzy „Stalą” i „Motorem”, sędzia nie uznał poprawnie strzelonej bramki, wyrównującej wynik na 1:1, w konsekwencji „Motor” wygrał 2:0).

Do samego końca nie było pewne, kto awansuje do II ligi. Miały o tym rozstrzygnąć ostatnie dwie kolejki. Dla nas ważny był mecz w Pabianicach, z wiceliderem, mający wskazać mistrza III ligi. Przeciwnik miał przewagę własnego boiska, nam natomiast wystarczył remis, dający bezpieczną przewagę. Nie było z tego powodu żadnej kalkulacji, że murujemy bramkę i bronimy remisu. Prowadziliśmy otwartą grę, starając się zdobywać bramki. Było naprawdę bardzo nerwowo. Do tego panował ogromny upał, który w chwili wielkiego stresu jeszcze mocniej osłabiał. Jedyne założenie taktyczne wiązało się z wynikiem losowania stron. W pierwszej połowie przyszło nam grać pod słońce, przy tym także pod wiatr. Szybko porozumieliśmy się, że w pierwszej połowie musimy dać z siebie wszystko i nie dopuszczać do strzałów, również z daleka. Piłka lecąca z wiatrem, przy słabszej widoczności dla bramkarza, mogła zakończyć się zdobyciem bramki przez gospodarzy. Udało się pierwszą część zakończyć wynikiem 0:0. Zgodnie z przewidywaniami, w drugiej szło nam łatwiej. Graliśmy lepiej od Pabianic, mieliśmy chwilami wyraźną przewagę. Taktyka na ostatnie 15 minut opierała się również na niedopuszczeniu do strzału z daleka, żeby nie doszło do strzelenia przypadkowej bramki. W samej końcówce spotkania czuło się rezygnację pabianiczan. Piłkarze to wyczuwają. Około 15 minut przed końcem doskonałą sytuację miał Pawłowski, który otrzymał celne podanie z głębi pola i pomimo brutalnej próby zatrzymania go przez obrońcę „Włókniarza”, który łapał za koszulkę, uwolnił się i znalazł w sytuacji sam na sam. Na nieszczęście oddał strzał prosto w bramkarza. Mogło być już po wszystkim. Do dziś mam przed oczami tę sytuację. Chwilę po tym doszło do ataku gospodarzy. Jeden z piłkarzy poszedł przebojem wzdłuż linii bocznej boiska i z okolic chorągiewki dośrodkował na pole karne. Do piłki wybiegł Madeja, który ją chwycił w powietrzu. Było to około metr przed bramką. Ku ogromnemu zdziwieniu sędzia pokazał na środek boiska. Wyjaśnił, że Madeja złapał piłkę na linii bramkowej ale ta jednak przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Była to wielka niesprawiedliwość, gdyż jak wspomniałem, Madeja wybiegł z bramki na przedpole. Lolek pobiegł do sędziego, klęknął przed nim i rozpłakał się. Arbiter nie zmienił decyzji. Zbyt mało czasu pozostało na odrobienie straty. „Włókniarz” wygrał 1:0 i ostatecznie awansował. Sędzia spotkania pomimo, że to arbiter międzynarodowy, znany był z podobnych, kontrowersyjnych decyzji. Pracował w rzeszowskiej milicji, do dziś pamiętam jego nazwisko. Działacze „Stali” spodziewali się tego rodzaju sytuacji i mecz filmowali. Dowód na to, że sędzia wypaczył wynik został przedstawiony władzom piłkarskim. Nikt wówczas jednak nie zmieniał decyzji. Były weryfikowane wyniki meczów, ale miało to związek z innymi sytuacjami, jak na przykład wbiegnięcie kibiców „Hetmana” Zamość, w czasie meczu ze „Stalą”, w poprzednim sezonie. Na meczu w Pabianicach było około 30 autokarów. Wiele osób przyjechało swoimi samochodami. Pomimo takiej niesprawiedliwości nikt nie wywołał burdy. W naszym autobusie panował cisza. Nie było kłótni, rozliczeń czy wytykania błędów. Nie było też śpiewów, które towarzyszyły nam w czasie powrotu do domu. Dobrym duchem towarzystwa był zawsze Łysanowicz, który inicjował przyśpiewki w rodzaju „Trzej przyjaciele z boiska”, ale nie tym razem.”

„Stal” w białych koszulkach, piłkę głową odbija Piątek
Mecz w Pabianicach

Sezon 1966/67 należy zaliczyć do lepszych w historii drużyny piłkarskiej z Kraśnika. Był udany także dla rezerw, trenowanych przez Zbigniewa Leśniewskiego. Druga drużyna awansowała do ligi wojewódzkiej.

Refleksje byłego piłkarza, bardzo cenionego za duże umiejętności oraz spokojną i inteligentną grę na środku obrony, można odnieść także do lat późniejszych. Kraśnicka „Stal” parokrotnie w historii spotkała się z blokowaniem awansu do wyższej ligi i wątpliwym sędziowaniem dlatego, że działacze w Lublinie widzieli w III bądź II lidze inny zespół, nie z Kraśnika. Ważniejsze były „Motor”, „Avia” a w pewnym okresie „Górnik” Łęczna.

Oto jeszcze jedna, bardzo słuszna uwaga piłkarza, historyka: „To, co stało się w Pabianicach to nie był tylko dramat zawodników i mocno angażujących się w rozwój piłki w mieście działaczy. Duże straty poniosło miasto, może nawet zaprzepaszczona została szansa na szybszy rozwój. Zespół trafiłby do grupy 32 najlepszych klubów w Polsce (rozgrywki opierały się o jedną I ligę z 16 drużynami i jedną II z taką samą liczbą drużyn – od autora) i nazwa miasta byłaby na ustach setek tysięcy osób w kraju. Kto wie, jak dalej by się to potoczyło? Z grona działaczy wyróżniłbym Kalwasińskiego i dyrektora Jacha. Byli bardzo pomocni. Potrafili załatwić piłkarzom wiele spraw, bez tego nikt by nie przyjechał grać w Kraśniku Fabrycznym.”

Opracował: Mirosław Sznajder

Zdjęcia:

  1. Archiwum prywatne Stanisława Piątka
  2. Archiwum „Życia KFWM”

Źródła:

  1. Archiwalne wydania „Życia KFWM”
  2. Wywiady z zawodnikami

Dodaj komentarz